sobota, 8 lutego 2014

Imagin z Harr`ym ;)

     Uczyłam się gdy nagle zza siebie usłyszałam swoje imię:
- [T.I]! - do pokoju wbiegli chłopacy - Niall, Zayn, Louis i Liam.
- Co się stało? - wstałam przerażona z krzesła, odsuwając od siebie książkę.
- Harry miał wypadek! Musimy jechać szybko do szpitala! - krzyknęli, pełni emocji, każdy z nerwów przekrzykiwał się.
- Ale.. jak to?... - mówiłam niedowierzając w to wszystko. Robiło mi się ciemno przed oczami... Myślałam, że zemdleję...
- Wytłumaczymy ci w drodze... Chodź!!!
     Zebrałam się jak najszybciej mogłam. W oczach miałam łzy, a moje ruchy były bardzo niespokojne... Przez całą drogę słuchałam chłopaków, którzy wytłumaczyli mi jak to się stało. Zostali pierwsi powiadomieni o całej sytuacji.
     Wbiegliśmy do szpitala, szukając określonej sali przez pielęgniarkę. Przez szyby widzieliśmy pełno lekarzy, walczących o Hazzy życie...
- Czemu on?... czemu mój maleńki Hazzuś... - płakałam opierając się o szybę.
- Wszystko będzie dobrze.. zobaczysz... - Niall pogłaskał mnie po ramieniu.
     Kilka godzin później. Przenieśli go do innej sali. Każdy z nas czekał na jakiekolwiek powiadomienie od lekarzy o stanie Harr`ego.
     Wyszłam do łazienki, ponieważ musiałam ochłonąć... Usłyszałam jakieś głosy... Uchyliłam drzwi i słuchałam rozmowy dwóch, tajemniczych mężczyzn.
- Wystarczy tylko, że on nie przeżyje, a [T.I] będzie nasza... - mówił koleś.
- O tak... - drugi uśmiechnął się szyderczo. Odsunęłam się od drzwi, bo wiedziałam, że za chwilę wyjdą. Chociaż bałam się ich trochę, nie mogłam tak tego zostawić!
- Czemu wy mu to zrobiliście!? - krzyczałam - uciekliście z miejsca wypadku, nie udzielając mu wcale pomocy! Chcieliście go zabić!!...
- Proszę się uspokoić! To jest szpital - uciszała mnie pielęgniarka, która wyszła z sali obok. Tylko że ja w takiej sytuacji nie mogłam się opanować i wybuchnęłam złością.
- To oni! To oni chcieli zabić mojego chłopaka!
- Co ty bredzisz!? - wykręcali się i uciekli do wyjścia.
- Niall! Zayn! Łapcie ich! - wybiegłam na korytarz, na którym przebywali chłopacy. Zadzwoniłam szybko na policję.
     Dwie godziny później. Po całej sytuacji byłam wstrząśnięta i bardzo zdenerwowana, więc lekarze podali mi coś na uspokojenie.
     Wreszcie mogłam wejść do Harr`ego. Chociaż był w śpiączce, czułam, że jest ze mną myślami, że mnie nie zostawi. Cały czas mówiłam coś do niego, szkoda tylko, że mnie nie słyszał...
                                                     Miesiąc później...
     Hazz czuł się już coraz lepiej. Wiedziałam, że mnie nie opuści!!! Po wyjściu ze szpitala (chociaż musiał chodzić o kulach) spędzał ze mną bardzo dużo czasu, chodziliśmy na spacery...
- Zamiast ja się zajmować tobą, ty zajmujesz się mną... dziwne... - powiedział z uśmiechem, po czym pocałował mnie w policzek.
- Oj, przestań... :)
- Ciekawe... jakbym umarł, miałabyś już chłopaka?
- Nawet tak nie mów... Kocham tylko ciebie!!!
- Ja ciebie też!
     Pocałowaliśmy się.
     Harry bardzo szybko dochodził do siebie. Próbował chodzić bez pomocy kul, ale było na to jeszcze trochę za wcześnie. Najważniejsze, że go nie straciłam!!! 

                                       

                                                                    Dzięki za przeczytanie :*** Dominika :***

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz